Kiedy pierwszy raz stanąłem nad brzegiem zanzibarskiej wody, nie wiedziałem, że to miejsce naznaczy mnie na zawsze. Nie rozumiałem języka, którym przemawia tu ocean, ale czułem, że kryje w sobie prawdę starszą niż wszystkie słowa. Od lat wracam i za każdym razem odkrywam tę samą prawdę: to nie ludzie wybrali wodę, to ona wybrała ich. Naznacza każdy oddech, każdy gest, każde spojrzenie w dal.
Jest jak matka – karmi i wymaga. Jak kochanka – uwodzi i zdradza. Jak nauczycielka – wynagradza i karze. W jej objęciach rodzą się dzieci Zanzibaru, w jej głębinach spoczywają ich przodkowie. Znaczy ślady na piasku, by za chwilę je zatrzeć, przypominając o kruchości ludzkiego życia i potędze żywiołu.